Potem było trochę gorzej:
... i dłuugo, dłuugo nic, aż do listopada ubiegłego roku, gdy zachciało mi się namalować portret mojej małej Jagódki:
Był to mój pierwszy portret pastelami... strasznie spodobał mi się efekt, więc postanowiłam zrobić kolejne:
Po drodze zdarzyły się jeszcze jakieś małe 'niewypały', których nie chciało mi się skończyć... Za dużo nerwów kosztowały mnie te pastelowe rysunki. :)) Na razie, mimo, iż uważam, że jest to świetna technika, bardzo malarska, kolorowa i dająca duże możliwości, nie potrafię do tego wrócić. Poza tym nie jest to łatwe, gdy wokół sztalugi biega Jagódka i co chwilę porywa mi jakąś pastel :d.
W najbliższym czasie mam zamiar wziąć się za zadanie z grafiki użytkowej. Na razie zdradzę tyle, że postanowiłam użyć akwareli ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz